niedziela, 1 maja 2016

Istnieje zła pogoda!


Istnieje zła pogoda

Mam dość czytania i słuchania, że zła pogoda nie istnieje. Że każdy dzień, bez względu na panujące warunki za oknem, jest dobry na trening. Otóż nie! Istnieje zła pogoda. Zdarza się zimą, wiosną, jesienią i latem. Naprawdę, czasem stwierdzenie: pogoda nie pozwoliła mi na trening, nie jest wymówką.



Zastanów się dobrze. Czy nigdy nie odpuściłeś treningu ze względu na pogodę? Jeśli tak to gratuluję, masz duże samozaparcie i prawdopodobne biegasz na naprawdę wysokim poziomie.

Ja odpuściłam. I to nie raz. Pewnie nawet nie dziesięć. Ale nie wstydzę się tego. Czasem naprawdę lepiej poćwiczyć w domu niż wyjść na godzinę i przez tydzień chorować. Kieruję te słowa do osób biegających 3 razy w tygodniu i rzadziej. W ich przypadku przesunięcie jednego treningu, nie zepsuje całego planu. Według mnie istnieje kilka sytuacji kiedy można z czystym sumieniem zamienić bieg na ogólnorozwojówkę. A zaplanowany trening wykonać dzień później.

1. Mróz



Nie mówię o sytuacji gdy termometr wskazuje dwie kreski na minusie, ale o dniu kiedy temperatura spada poniżej -15. Takie bieganie wielu osobom przestaje już sprawiać przyjemność. Poza tym robienie szybszych treningów w takiej temperaturze nie jest też korzystne dla naszego organizmu. Moja granica tolerancji sięga -10 stopni. Jeśli jest zimniej, ćwiczę w domu albo czasami idę na siłownię.

2. Upał


Nie wiem, czy wynika to ze specyfiki mojego organizmu, czy może nieprzyzwyczajenia, ale moje bieganie w upał jest jedną wielką katorgą. Ciężko mi osiągnąć wyższe prędkości. I kompletnie tracę poczucie tempa. Biegnę 5 min/km, a mam wrażenie, że ledwo schodzę poniżej 6:00. Oprócz frustracji, cały trening traci sens, bo jeśli polecę początek za szybko, to za chwilę będę się czołgać. Mam nadzieję, że jest to kwestia przyzwyczajenia i można wypracować sobie jakieś sposoby na żar lejący się z nieba. Bo na razie przegrywam. I to z kretesem...

3. Burza


Bieganie w burzy nie należy raczej do komfortowych treningów. A na pewno bezpiecznych. Wyładowania w Polsce corocznie zabijają około 30 osób. Uważam, że nie ma sensu kusić losu. Biegnąc podczas burzy, jesteśmy przemoczeni, a więc przewodzimy prąd. Piorun nie musi trafić w nas, wystarczy, że uderzy kilka metrów dalej w drzewo. Mokra ziemia też jest przewodnikiem, więc pośrednio wyładowanie przejdzie też przez nas. Do tego dochodzi napięcie krokowe, czyli różnica między potencjałami. Kiedy biegniemy napięcie między naszymi nogami jest duże. A tym większe, im większe są nasze kroki. I naprawdę zaczyna robić się niebezpiecznie.

Są to 3 sytuacje, kiedy naprawdę przesunięcie/ominięcie jednego treningu według mnie jest dozwolone. Szczególnie burza, może popsuć nam plan. Ja zazwyczaj po prostu sprawdzam pogodę. Jeśli ma być duży mróz, idę biegać w południe, a jeśli upał, idę wieczorem, rzadziej rano. I wtedy koniecznie do lasu.

A co z burzą? Najłatwiej jest wyjść na trening rano, ale najczęściej nie mamy takiej możliwości. Wtedy warto zobaczyć gdzie są burze, na którejś z map. Na przykład Sieci Obserwatorów Burz albo Polskich Łowców Burz. Jeśli żadna nie jest w pobliżu, można bez obaw iść na trening. Pamiętaj jednak, aby obserwować niebo, bo burze to zjawiska dość gwałtowne i potrafią tworzyć się bardzo szybko.

A Wam zdarza się opuszczać treningi przez pogodę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz