poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Biegaczu, machnij!

Dzisiaj chcę poruszyć temat pozdrowiania się na trasie. Jeśli już od jakieś czasu jesteś stałym bywalcem biegowych ścieżek, na pewno spotkałeś się z różnego rodzaju pozdrowieniami wśród biegaczy. A jeśli nie, to wkrótce się spotkasz.


Pamiętam trening po lesie, razem z moją przyjaciółką. Zostało nam jeszcze jakieś 10 min, a moje płuca zdecydowanie miały dość. Z drugiej strony zbliżał się biegacz. Kiedy nas mijał, podniósł rękę w geście powitania. Moja przyjaciółka mu odmachała.
- Ej czemu on do nas machał? - wysapałam.
- Żeby się przywitać.
Jeszcze przed chwilą byłam umierająca, a potem nagle przez tą sprawę zupełnie o tym zapomniałam. 

I tak przez te 10 minut wysnułam 2 ważne wnioski. A mianowicie:
- Pozdrawianie na trasie jest MIŁE.
- Od dziś też będę tak robić.
A potem w spokoju mogłam zająć się umieraniem ;)

A tak na poważnie, to za pierwszym razem byłam zupełnie zaskoczona! Nie miałam pojęcia, że taki zwyczaj w ogóle istnieje. Ale odkąd już wiem staram się sama go rozpowszechniać.

Rozważmy teraz z jakim pozdrowieniem możesz się spotkać. Z moich obserwacji wynika, że najczęściej jest to po prostu uniesienie ręki. Najszybciej i najwygodniej. Możesz też usłyszeć cześć, czołem i różne inne odmiany. Rzadziej zdarza się dzień dobry, bo biegacze z reguły mówią sobie na ty.

A teraz, co Ty możecie zrobić w odpowiedzi. W zasadzie dokładnie to samo. Chociaż ja zazwyczaj macham ręką, bo obawiam się, że moje cześć mogłoby być trochę zniekształcone przez sapanie. Jeszcze by ktoś pomyślał, że na niego warczę...

Okey, czyli mam machać do każdego biegacza, którego spotkam.
No nie.

 Wyjątkiem jest, gdy biegając w Twojej okolicy, spotykasz biegacza co dwie minuty. Dlaczego? To dokładnie ta sama sytuacja co w górach. Wyobraź sobie, że chcesz zdobyć Giewont. Jeśli każdej spotkanej osobie mówiłbyś dzień dobry, to na dole miałbyś bardziej zmęczone języki aniżeli nogi. A przecież nie o to chodzi. Więc jeśli Twoim miejscem treningu są parki miejskie, to prawdopodobnie zrezygnujesz z pozdrawiania.
Ja na szczęście takiego problemu nie mam, bo mieszkając na obrzeżach Warszawy, podczas treningu spotykam pewnie średnio pół biegacza (tak, wiem jak to brzmi ;D).

Dobra, a co jeśli nie chcę machać? Jestem zbyt nieśmiały/ nie czuję się biegaczem/ nie mam siły podnieść ręki albo otworzyć buzi.
Możesz być introwertykiem, ale uwierz mi, że kiedy raz się odważysz, wejdzie Ci to w nawyk. Jeśli nie czujesz się biegaczem, to cóż, masz poważny problem, bo osoba, która Cię pozdrowiła, widocznie Cię za niego uważa. Więc albo dogoń go i wyjaśnij sytuację albo po prostu pogódź się, że zostałeś przyjęty do tej wielkiej społeczności. Na pocieszenie: biegacze, to w 99% wspaniali ludzie ;)

Co do wymówki trzeciej... Lepiej zabierz się za ćwiczenia uzupełniające.

A jeśli po prostu nie chcesz, to trudno, nikt Cię nie zmusi. Pamiętaj tylko, że jeśli ktoś Cię pozdrowi, to wypada odpowiedzieć.

A Wy pozdrawiacie biegaczy? Jeśli tak, to czy dostajecie odpowiedź? Dzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz