Men Expert Survival Race - relacja część III
Po wybiegnięciu na otwartą przestrzeń czujemy się jak na patelni. Jednak cień i drzewa skutecznie obniżały odczuwalną temperaturę. Przed nami pojawia się górka piachu, którą pokonujemy przy dopingu kibiców.A potem zwalniamy i zajmujemy miejsce w kolejce do King Konga. W pierwszym momencie chcę od razu trzaskać burpeesy, ale potem myślę: jak nie teraz to kiedy? I tak nie biegniemy na wynik, to możemy postać w kolejce.
Po 15 minutach Hania staje na podeście. Łapie kółko i energicznie buja się do przodu. I z takim impetem z jakim zaczyna, z takim samym ląduje w błocie ;)
Ja jestem druga. Utrzymuję się do momentu aż próbuję sięgnąć po drugie kółko. Czyli niedługo...
Ogólnie żadna z nas nawet nie zawisła na drugim kółku. Nie jest dobrze. Ale przynajmniej była próba ;)
Następną przeszkodą jest ognisko do przeskoczenia, które w tym czasie akurat ledwo się żarzy. Skok i stajemy oko w oko z Vikingami. Idzie nam dość sprawnie, dostajemy parę razy gumowymi piłkami i tarczami. Najbardziej znowu obrywa Hania.
I czeka nas ostatnia przeszkoda. Quarter Pipe. Połówka rampy o wysokości 4 metrów.
Pierwsza reakcja: ja mam na to wejść? Na zdjęciu wyglądało na niższe!
To niestety kolejna przeszkoda, do której prowadzi duża kolejka. Jest to do przewidzenia, bo bez pomocy na górze, chyba nikt nie dałby rady samemu się na to wspiąć.
Po pierwszej próbie rezygnujemy, za duża kolejka, za gorąco. Przy przeszkodzie nie ma znowu wolontariusza. Wszyscy przechodzą bokiem, ale my postanawiamy być honorowe i robimy ostatnie burpeesy.
Jedyne zdjęcie jakie mam z biegu. |
A potem wbiegamy na metę.
Medal. Woda. Patrzę i nie wierzę! 1,5-litrowe wody! Za chwilę połowy już nie ma.
Po krótkiej naradzie idziemy na Flybag, na który mamy dwa darmowe skoki z pakietu. Niespodzianka - kolejka. Stoimy prawie pół godziny. Ja idę na pierwszy ogień.
Na górę wchodzę prawie na czworaka (te uroki lęku wysokości). Staje na górze i czuję, że to nie będzie proste. Jest wysoko. I stanowczo nie czuję się bezpiecznie. Nie wiem jak skakać. A wolontariusz, który wcześniej był na górze, właśnie sobie gdzieś poszedł. Super.
Hania stoi na dole i filmuje mnie.
Ale będzie ekscytujący film, myślę z kwaśnym uśmiechem.
A potem na dole pojawia się jakiś mężczyzna i mówi, że policzy do trzech. Ja bez wahania się zgadzam, bo wiem, że jeśli to nie pomoże to nie uda mi się skoczyć. Z dołu, z kolejki słyszę doping.
Raz,
Dwa,
Trzy!
Skaczę. Nie mogę powstrzymać krzyku. Zanim się obejrzę, jestem na poduszce. Cała i zdrowa.
Ola skacze. Hania rezygnuje.
Potem odbieramy rzeczy z depozytu i przebieramy się.
Nadszedł czas na podsumowanie.
Czy jestem zadowolona? Jestem.
Przekonałam się, że biegi przeszkodowe to coś co sprawia mi ogromną radość. Niestety pozostał spory niesmak właśnie przez organizację. Brak wolontariuszy, brak informacji, kolejki do przeszkód. Po co pomiar czasu, jeśli nie oddaje on zupełnie czasu biegu? Sama mam sobie odjąć jakieś pół godziny? I naprawdę, wiem, że małe kolejki są nieuniknione. Ale, na litość boską, 15 min na jednej przeszkodzie to za dużo!
Kolejna sprawa to brak wody na trasie. Uważam, że przy takiej temperaturze jeden punkt powinien być. Zakupienie kilkunastu 5-litrowych baniaków wody i trochę plastikowych kubeczków nie jest dużym wydatkiem. A bardzo by pomogło!
Rozdawanie pakietów tylko w dzień zawodów to kolejne nieporozumienie. Niektórzy nie zdążali odebrać pakietów przed swoim startem!
A co na plus? Na pewno uczestnicy! Energia i uśmiech były zaraźliwe. Doping, dobre słowo - naprawdę aż chce się biec. A doping przed moim skokiem? Naprawdę niesamowite!
Każdemu chciałabym podziękować za uśmiech, słowo zachęty, pomoc przy pokonywaniu przeszkód i każdą pomocną dłoń. Jesteście niesamowici!
Nie mogę nie wspomnieć o trasie. Była naprawdę super. Bardzo zróżnicowana, trochę błota, trochę wody, zwalone drzewa i mordercze podbiegi. Naprawdę dobry pomysł.
Czy polecam Men Expert Survival Race? Raczej nie. Aczkolwiek zaznaczam, że wszystkie moje uwagi są bardzo łatwe do naprawienia: więcej wolontariuszy, możliwość odbioru pakietu dzień wcześniej. I tyle wystarczy. Tym bardziej, że poprzednie edycje zbieramy dobre oceny.
A za rok widzimy się na Runmageddonie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz