Prawda, że pięknie? :) |
Pierwszy tydzień lipca to odpoczynek i trochę oddechu od pośpiechu (ale mi się zrymowało!). Osiem dni w górach dało mi zastrzyk energii. Prawie 70 km, 4 dłuższe wycieczki i jedna króciutka. Zdobyłam Lubań, Turbacz i Górę Wdżar. Odwiedziłam Pieniny i zobaczyłam przełom Białki. O wszystkich tych wycieczkach możecie przeczytać tu. Biegania nie było żadnego, ale za to trochę się rozciągałam.
Drugi tydzień zaczął się bardzo aktywnie. W poniedziałek rozbieganie 8 km, we wtorek siłownia. W środę z rana znowu siłownia, a potem badminton z przyjaciółką. Walka była zażarta, bo grałyśmy na punkty. W pewnym momencie lotka poleciała mi za plecy i gdy próbowałam ją odbić, coś strzeliło mi w prawym ramieniu. Myślałam, że za moment przejdzie, na pewno też czasem tak macie, że coś zakłuje, zaboli, a pięć minut później już jest wszystko w porządku. Niestety tym razem prawdopodobnie naderwałam jakieś ścięgno i musiałam się trochę nacierpieć.
W czwartek i piątek moim głównym zajęciem było pilnowanie, aby nie ruszać za bardzo ręką ;) Swoją drogą to wszyscy mieli ze mnie ubaw. Poszła na bieg przeszkodowy, nawet siniaka nie miała, poszła pograć w badmintona to potem trzy dni ręką nie mogła ruszyć ;) Ale co zrobić, niektórzy już tak mają ;)
Na szczęście w sobotę było już lepiej i mogłam iść pobiegać. Udało mi się zrobić kilka ćwiczeń siłowych, ale ze zdumieniem odkryłam, że takich, przy których nie trzeba w ogóle używać rąk jest stosunkowo mało...
Trzeci tydzień to tak naprawdę 4 treningi. Dwa biegowe 30 i 40 minut i dwa wypady na rower. Wszystko dokładnie tak jak zaplanowałam. Chcę stopniowo zwiększać obciążenie, więc pierwsze 3 tygodnie to tylko dwa, stosunkowo krótkie biegi i sporo innych sportów. Niestety nie mogłam ćwiczyć, bo mimo, że ręka nie bolała, to przy każdej próbie jej większego obciążenia ból wracał. Ale za to ile rozciągania! ;)
Czwarty tydzień to jeden trening biegowy i jeden rowerowy, bo resztę tygodnia spędzam u babci na działce. To stosunkowo mało aktywny tydzień i wiem, że mógł być lepszy.
Podsumowując, lipiec był całkiem udany. Prawie 40 km przebiegnętych, 60 przejechanych km na rowerze i 70 km zrobionych w górach.
W planach, sierpień ma być jeszcze bardziej aktywny, szczególnie biegowo, więc trzymajcie kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz