piątek, 2 grudnia 2016
Podsumowanie listopada
Nie lubię listopada. Wychodzę z domu - ciemno. Wracam do domu - ciemno. Takie warunki skutecznie odbierają mi chęć życia. A mimo to trzeba się podnieść, wstać z łóżka i zacząć produkować własny optymizm, bo na pogodę w tym temacie nie ma co liczyć ;)
Warunki na zewnątrz były bardzo zróżnicowane. W jedną sobotę szłam po śniegu, aby w następną śmigać w 8 stopniach i słoneczku na rowerze.
Zgodnie z zapowiedziami skupiłam się na treningu ogólnorozwojowym i w każdym tygodniu udało mi się wykonać co najmniej 2 treningi, więc jestem całkiem zadowolona. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o rozciąganiu, którego, co tu dużo mówić, właściwie nie było.
Oprócz tego udało mi się raz jeszcze wyskoczyć na rower. Z utęsknieniem czekałam na temperaturę wyższą niż 2-3 stopnie. W końcu udało się! 8 stopni i słońce.
O 10 rano ruszyłam z domu, ale moja podróż trwała niestety dokładnie 1,5 km, ponieważ przy próbie zmiany przedniego biegu sklinował mi się łańcuch. Zawinął się pomiędzy zębatkami, a przerzutkami i nie było sposobu żeby go jakoś ruszyć.
Tak więc wracałam te 1,5 km na piechtę. Pomogło dopiero odkręcenie przedniej przerzutki. Nie do końca wiem, co tam się zadziało. Prawdopodobnie o pół sekundy za szybko nacisnęłam na pedały podczas zmiany biegu.
W każdym razie druga próba była udana i żadne więcej problemy technicznych spore nie pojawiły. W zamiarze miałam maksymalnie dwie godziny, ale w końcu wyszły prawie 3 z postojami na zdjęcia i orientację w terenie. Zrobiłam ponad 40 km, 35 w lesie.
Wracając, zdążyłam jeszcze wymyślić dwa skróty, z których oba skończyły się cofaniem po własnych śladach. Za pierwszym razem ścieżka skończyła się przy bagnie, a za drugim okazało się, że wszystko było w porządku, ale za szybko zawróciłam. No cóż, perspektywa kolejnych 3 km nie była za bardzo zachęcająca. Szczególnie, gdy każda górka wydaje się być Everestem.
Po prostu nowe ścieżki lepiej odkrywać będąc trochę mniej zmęczoną ;)
I na koniec - bieganie. Zgodnie z obietnicą, za mną dwa pierwsze treningi. Lekkie, krótkie, takie na wprowadzenie.
Nogi zapomniały już jak to jest ;) Ale ja im przypomnę!
Cele na grudzień? Biegać i rozciągać się.
A jak u Was?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
echh, na rower to już nie te temperatury, ale bieganie jesienią jest fantastyczne :-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie graniczną temperaturą jest 5 stopni, niżej nie ma mowy o rowerze. Ale na szczęście bieganie jest bardziej uniwersalne. Chociaż u mnie za oknem to bardziej zima niż jesień ;) Pozdrawiam
Usuń