Strony

wtorek, 21 marca 2017

Świętując rok bloga inaczej



 Najpierw, zanim zacznę cokolwiek innego,  chciałam Wam wszystkim podziękować. Za każde wejście na bloga, za każde ciepłe słowo i za każdy komentarz. Jest to dla mnie bardzo ważne, bo jakby nie było, ten blog powstał głównie dla Was, czytelników. Bo owszem kocham pisać, ale miło, kiedy wiesz, że ktoś to czyta. Że być może swoim postem pomogłeś choćby jednej osobie. 

Niestety (albo i stety, to się okaże) muszę z jednego bloga zrezygnować. Jak być może zauważyliście w bocznej zakładce, prowadzę także Geoświat. A może lepszym określeniem byłoby próbuję prowadzić. Posty na obu blogach ukazywały się rzadko, nieregularnie i nie była to forma, która by mi odpowiadała. 

Drugą sprawą, może nawet ważniejszą, jest to, że moje początkowe założenie, że tematy obu blogów nie będą się pokrywać, było błędne. Z biegiem czasu zaczęłam zauważać, że w zasadzie sporo postów mogłaby znaleźć się i tu, i tu. A przecież nie będę pisać tego samego, tylko w innych słowach, bo jest to kompletnie pozbawione sensu. Stąd, nawet jeśli udało mi się coś w wolnej chwili napisać, to zazwyczaj i tak tego nie publikowałam, bo nie mogłam się zdecydować gdzie.

Ponadto ciężko pisać blog tylko o bieganiu, kiedy sam w zasadzie nie biegasz. Ostatnio jeżdżąc na rowerze, chwilami miałam wyrzuty sumienia, że nie biegam, że nie będę miała o czym pisać. A potem coś mnie olśniło i dotarło do mnie, że jeśli mtb sprawia mi więcej przyjemności, to nie ma powodów, dla których nie mogłabym zmienić mojego głównego sportu. W imię czego mam biegać na siłę? Jest to sprzeczne z moją ideą sportu: Przede wszystkim zabawa i przyjemność. Biegania nikt mi nie zabierze.

Tak więc, wszystkie powyższe powody, złożyły się na tę decyzję. Zawieszam Biegowym Krokiem i przenoszę się w całości na Geoświat. Nie oznacza to, że nie będę pisać już nigdy więcej o sporcie, o bieganiu. Będę, bo aktywność fizyczna to bardzo ważna cześć mojego życia. Myślę, że przede wszystkim zmieni się forma. Nie będzie typowo sportowych podsumowań, będzie ogólne podsumowanie całego miesiąca, jednak jakąś jego część na pewno zajmie sport. Po prostu potrzebuję mieć wszystko w jednym miejscu.

Dużo też zależy od Was. Jeżeli chcielibyście, abym poruszyła jakiś temat biegowy, piszcie śmiało. Tego bloga też nie usuwam, być może komuś się któryś wpis przyda. A może kiedyś sama do niego wrócę? Czas pokaże.

Tak więc, dziękuję Wam jeszcze raz i zapraszam już na Geoświat.

niedziela, 5 marca 2017

Podsumowanie lutego




Luty, jak przystało na luty, wreszcie był zimowy. Z jednej strony super, śnieg, mróz, coś czego nie było od kilku lat. Ale pod koniec lutego to już było raczej: znowu śnieg... Ile można?! Chcę wiosny!

W związku ze smogiem i mnóstwem rzeczy do zrobienia, biegania nie było prawie w ogóle. Coś tam na bieżni, czasem coś na rozgrzewkę, ale nazwanie tego treningiem byłoby znacznym nadużyciem.

Z pozytywów,  w lutym wpadło 6 treningów na siłowni. Jestem z tego naprawdę dumna, bo przyda się trochę siły. Z radością stwierdzam też, że podciąnięcie się na drążku jest coraz bliżej! Co przy braku drążka w domu jest całkiem niezłym osiągnięciem.

Oprócz tego było trochę grania w badmintona, trochę gier zespołowych. Serio, nie myślałam, że badminton może tak zmasakrować wszystkie mięśnie ;) Ale przy graniu na punkty, kiedy walczy się zaciekle o każdą lotkę, jest w sumie łatwe do wytłumaczenia.

Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tego miesiąca. A marzec zapowiada się jeszcze lepiej, bo wczoraj oficjalnie rozpoczęłam sezon rowerowy! 

niedziela, 5 lutego 2017

Podsumowanie stycznia



Styczeń,  styczeń i po styczniu.

Podsumowanie będzie krótkie, bo i nie ma o czym pisać.

W pierwszym tygodniu stycznia wpadły 2 treningi biegowe. Potem nad Warszawą i okolicami zawisł smog, a każde wyjście z domu łączyło się z okropnym smrodem spalenizny. Niestety w mojej dzielnicy nie ma możliwości pomiaru zanieczyszczenia powietrza. Ale normy w centrum Warszawy były przekroczone kilkakrotnie, a w Otwocku, który wcale nie jest daleko,  standardy były już przekroczone kilkunastokrotnie. Tak więc było tragicznie.

Minęło kilka dni, pogoda się zmieniła, wszystko wróciło do normy. Tylko, że tym razem zastrajkował mój organizm. Przemęczenie, przeziębienie, kiepska dieta i ciągłe niedosypianie dały o sobie znać.

Czułam się na tyle źle, że nawet poszłam do lekarza. Co w moim przypadku oznaczało, że naprawdę się przestraszyłam, bo normalnie unikam lekarzy jak ognia. Tylko, że badania nie wykazały absolutnie nic niepokojącego. Jestem zdrowa, wszystko w normie.

Więc uznałam, że należy się cieszyć i po prostu trochę odpocząć.

Tym bardziej, że powietrze jest złe, a bieganie w takim syfie zaprzecza mojej idei biegania. Przyjemności brak, zdrowia tym bardziej. Tak więc,  na razie ćwiczę w domu. I czekam na wiosnę. Albo wiatr.

A jak u Was? Też musicie wdychać smog, czy nie musicie się tym przejmować?

niedziela, 15 stycznia 2017

Plany na 2017 rok



Zrobię wszystko, aby ten rok był bardziej biegowy od poprzedniego. Brakuje mi tej walki ze sobą, z czasem, z dystansem. W końcu ostatnie zawody biegłam  pół roku temu... 

  • Pierwsze zawody przewiduję na marzec w Wesołych Biegach Górskich. W zeszłym roku startowałam tam 4 razy, w tym roku zamierzam poprzestać na jednym (maksymalnie dwóch) startach.

  • Od tego jak mi pójdzie będzie zależeć, kiedy zmierzę się z jakimś biegiem na 10 km. Na razie wstępnie rozważam start w Orlen Maratonie w biegu towarzyszącym na 10 km. Ale, widząc jak pogoda płata mi figle, chyba będę musiała poszukać czegoś w maju. Ostatecznym terminem jest Bieg Marszałka na początku czerwca. Ale nie chciałabym biec tak późno, bo znając moje szczęście znowu trafię na najgorętszy dzień czerwca tak jak to było przed dwoma laty. Do tej pory pamiętam ten żar i ciągłą syrenę karetek, które pędziły do słaniających się biegaczy. Nigdy wcześniej (później w sumie chyba też nie) nie cierpiałam tak na trasie biegu. 

  • Na pewno wystartuję w Runmageddonie. Nie wiem jeszcze kiedy, najchętniej widziałabym sierpień, ale nie wiem, czy będzie podobny termin jak w zeszłym roku. 

sobota, 7 stycznia 2017

Podsumowanie grudnia i kilka słów o 2016 roku


Grudzień był dobrym miesiącem. 

Przede wszystkim wróciłam do regularnych treningów biegowych. Nie powiem,  że było łatwo, bo wyjście po całym dniu na trening,  kiedy na dworzu jest mokro, zimno i w cholerę ciemno,  nie należy do przyjemnych. A przynajmniej na początku. Po dwóch kilometrach, kiedy zaczynasz rozmarzać jest już w porządku.

Poza tym miałam szczęście, bo większość treningów w dzień powszedni udało mi się zrobić przy białych drogach. Co miało swoje plusy (jaśniej i +10 punktów do funu), ale i minusy. Jakie? Głównie polegające na spotkaniach pierwszego stopnia z glebą.

Jak już wspominałam, moje okoliczne drogi są ciemne. Przy oblodzonej nawierzchni i pierdyliardzie dziur nie da się nie wywalić. Po prostu się nie da... Wystarczy ułamek sekundy,  stopa ustawiona pod zbyt dużym kątem i glebą.